Podróżnik z Judzik zwiedza zwiedza Mariachi - serce meksykańskiej tradycji

2018-07-11 07:20:22(ost. akt: 2018-07-08 16:01:38)

Autor zdjęcia: Archiwum Andrzeja Malinowskiego

Andrzej Malinowski zwiedza swój kolejny - już 111 kraj. W tym roku celem jego dwumiesięcznej wyprawy jest Meksyk. Przesyła nam kolejną korespondencję ze swojej podróży, w której towarzyszy mu Anna Kielar – nauczycielka z Częstochowy.

30.06.2018 r., Mexico City
Zamieniliśmy hostel na hotel czterogwiazdkowy. Za dwa dni i pokój dwuosobowy ze śniadaniem w hotelu MX Garibaldi przy ul. Honduras 11 zapłaciliśmy ogółem 2088 peso (394 zł). Czasami pokoje w hotelach czterogwiazdkowych są tańsze niż w hostelach, trzeba tylko trafić na promocje. Przy recepcji za darmo kawa i woda z cytryną. Pokój przyzwoity nareszcie bardzo duże łóżko, ciepła woda w kranie i TV. Szwankuje tylko Wi-Fi, słaby internet.

Otoczenie hotelu też ciekawe, znajduje się przy placu Garibaldi – „mekce mariachi”, czyli meksykańskich muzyków ludowych. Mariachi przechadzają się po placu w nienagannych strojach. Czarne spodnie z metalowymi dodatkami, biała koszula, kokarda pod szyją. Można podejść do muzyków i zamówić piosenkę. Zagrają ją, zaśpiewają itp. Miejsce naprawdę romantyczne. Dla zakochanych. Ja z Anią nie pasujemy do niego, bo nic nas nie łączy z wyjątkiem przyjaźni. Symbolem tego miejsca jest gitara. Na placu ustawionych jest kilka pomników najbardziej znanych muzyków „Charro”. W samym centrum znajduje się przeszklone Muzeum Mezcal (meksykański alkohol), a w części północnej Salon Tenampa – najsłynniejsze w całym kraju miejsce z muzyką mariachi. Tutaj, na placu usytuowana jest figurka św. Cecylii z harfą, patronki muzyków.

Mariachi to serce meksykańskiej tradycji. Muzycy pojawiają się na spotkaniach rodzinnych i są obowiązkowym elementem większości uroczystości. Zaprasza się ich także na cmentarz, aby nad grobem zagrali ulubioną piosenkę zmarłego. Meksykanie bardzo często zamawiają serenady pod domem ukochanej. Muzyka mariachi w 2011 r. została wpisana przez UNESCO na Listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Warto posłuchać na youtube.com np. tego: cielito lindo.

Dzisiaj na jedzenie raczej nie narzekaliśmy. W przydrożnej jadłodajni zjedliśmy zupę warzywną juliana (20 peso/3,70 zł) i kurczaka smażonego z kilkoma plastrami ziemniaków i odrobiną surówki pollo frito (35 peso/6,60 zł).
Cud! Przypadkowo natrafiliśmy na supermarket, ale raczej przypomina on hurtownię – Super Che. Znajduje się przy końcu ulicy Ignacio Allende, która dochodzi do ul. Paseo de La Reforma Nte.
Dzielnica, w której mieszkamy nie cieszy się dobrą opinią – bandyci, pijacy, kieszonkowcy. Tych drugich jest najwięcej.
Wieczorem istne oberwanie chmury. Chwilowe.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5