Podróżnik z Judzik zwiedza ruiny miasta Zapoteków i narzeka na meksykańską kuchnię

2018-08-12 10:00:00(ost. akt: 2018-08-10 11:08:18)

Autor zdjęcia: Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski zwiedza swój kolejny - już 111 kraj. W tym roku celem jego dwumiesięcznej wyprawy jest Meksyk. Towarzyszy mu Anna Kielar – nauczycielka z Częstochowy.
6 lipca, Oaxaca
Postanowiliśmy przedłużyć pobyt w Oaxaca (wymawia się „łachaka”) do 10 lipca, ale i tak wyjeżdżamy wieczorem 9.07. do Tuxtla Gutierrez, stolicy stanu Chiapas. Na dworcu autobusowym I klasy ADO kupiliśmy bilety na godz. 22.30. Na miejscu będziemy rano o godz. 8.50. Pojedziemy autobusem firmy OCC. Cena jednego biletu wyniosła 646 peso/126 zł. Mamy miejsca 15 i 16. Jeszcze rok temu, pasażerów, którzy podróżowali nocnymi autobusami obsługa dworca fotografowała, chyba ze względu na bezpieczeństwo. Zobaczymy jak będzie teraz. Kasjerka, która sprzedawała nam bilety była niesympatyczna. Zero uśmiechu, twarz poważna, groźna, osoba nieprzystępna. Wyglądało tak, jakby pracowała za karę. Gdybym to ja był pracodawcą natychmiast zwolniłbym takiego pracownika. Przynosi tylko ujmę firmie. W dodatku lakier schodził jej z paznokci.


Dzisiaj spacer ciekawymi uliczkami Starego Miasta. Na szczęście w Meksyku na ścianach budynków umieszczane są nazwy ulic. Znaleźliśmy także drugi supermarket w mieście, Soriana. Próbowałem w nim rozmawiać po hiszpańsku. Chyba z dobrym skutkiem. Udało się nam zjeść smacznego kurczaka. Za obiad zapłaciliśmy po 55 peso/10,70 zł. Kucharka chodziła w gumowcach, a kasjer i jednocześnie nakładający potrawy na talerz miał na głowie czapkę, nałożoną daszkiem do tyłu. Typ didżeja.

7 lipca, Oaxaca
Oddałem swoje ubrania do prania; jeden „wsad” (nie lubię tego wyrazu) do hotelowej pralki 3 kg/51 peso/9,90 zł. Ania woli uprawiać chałupnictwo – pierze sama ręcznie.

Dzisiaj zwiedzaliśmy północną i wschodnią część Starego Miasta. Byliśmy m.in. w muzeum Del Textil. Wejście bezpłatne. Muzeum eksponuje bogate i różnorodne tradycje włókiennicze Oaxaca. Kupiłem kilka ciekawych rzeczy, w tym tradycyjną ceramikę z Oaxaki (4 sztuki/90 peso/17,50 zł).

Meksyk to różnorodność, więc warto poznać o nim kilka interesujących faktów. Kraj ten ogłosił niepodległość od Hiszpanii w 1810 r., ale dopiero w 1821 r. został uznany na arenie międzynarodowej. Jest 6 razy większy od Polski. Flaga składa się z trzech pionowych pasów: zielonego (niepodległość), białego (religia katolicka) i czerwonego (jedność narodu złożonego z potomków białych Kreoli i potomków Indian). W centralnej części orzeł siedzący na opuncji i pożerający grzechotnika. Orzeł jest symbolem dawnej stolicy Azteków – Tenochtitlan. Najdłuższą rzeką Meksyku jest Rio Grande (3030 km). W kraju funkcjonują 64 oficjalne języki. Artyści mieszkający w Meksyku mogą płacić podatki w formie dzieł sztuki. Aztekowie składali ofiary bogom z ludzi, każdego roku po około 250 tys. osób (1% społeczeństwa). Najkrócej urzędującym prezydentem na świecie był Meksykanin Pedro Lascurain, swój urząd sprawował 55 minut. Najwięcej otyłych ludzi mieszka w Meksyku. Co roku na granicy Meksyku z USA organizowany jest mecz w siatkówkę. Rolę siatki pełni stalowy płot oddzielający te dwa kraje. Każdego roku w miasteczku La Esperanza, rdzenni mieszkańcy organizują wielką walkę na pięści. Ma ona charakter modlitwy, prośby skierowanej do bogów o dobrą porę deszczową. Według wierzeń każda kropla krwi spadająca na ziemię zamieni się w kroplę deszczu. Walczą wszyscy – mężczyźni, kobiety i dzieci.

Otrzymałem bardzo smutną wiadomość z Polski. Zmarł Stanisław Ciechanowicz z Lenart, sołtys sąsiedniej wsi, w której mieszkam. Pracowity, oddany innym, Przyjaciel mojej szkoły, Dobry Człowiek.

8 lipca, Monte Alban
Wyjechaliśmy, choć na trochę z miasta. Udaliśmy się tylko 6 km dalej, do Monte Alban. Jest kilka możliwości dostania się tam. My pojechaliśmy busem sprzed firmy przewozowej przy ul. Mina 518. Wyjazdy odbywają się co pół godziny (wyruszyliśmy o 10.30), a powroty o pełnych godzinach (od godz. 11, ostatni kurs o godz. 17). Płaci się za przejazd w dwie strony, czyli 50 peso/9,70 zł. Bilet wstępu do odrestaurowanych ruin miasta Zapoteków, a później Misteków kosztuje 70 peso/13,60 zł.

„Wyobraź sobie ogromne, samotne wzgórze położone w miejscu, w którym spotykają się trzy szerokie doliny; zdumiewającą wyspę wyrastającą na wysokość prawie 300 m z morza bujnej zieleni. Zapotekowie wyrównali szczyt wzgórza, tworząc dwa ogromne prostokątne place. W centrum wznieśli stożkowe ołtarze czy też świątynie, a po ich dwóch stronach olbrzymie piramidy – ogromne konstrukcje stożkowe …”. A. Huxley, Nad Zatoką Meksykańską.

Ruiny znajdują się na wysokości 2000 m n.p.m. Odkryto 10% pierwotnej zabudowy, mającej swój początek w VI w. p.n.e. Na platformie o wymiarach 950 x 450 m powstał zespół budowli, centrum religijne i polityczne. Na starasowanych zboczach poniżej rozkwitło miasto liczące około 30 tys. mieszkańców – rzemieślników, kapłanów, członków administracji i wojowników. Utrzymywali się oni dzięki daninom z dolin. Miasto zostało opuszczone około 1000 r., Zapotekowie przenieśli się do pobliskiej Mitli. Wszystkie obiekty są masywne i rozłożyste, schody szerokie. Na Wielkim Placu znaleziono kamienne stele ozdobione reliefami przedstawiającymi zapoteckich wojowników i ich jeńców. Jest nawet boisko do gry w piłkę. Odnaleziono też komory grobowe z glinianymi urnami (bez prochów), przedstawiającymi bóstwa w pozycji siedzącej. W okresie od 1100 do 1350 r. Monte Alban („Białe Wzgórze”) zamieszkiwali Mistekowie. Po podboju hiszpańskim miejsce to uległo zapomnieniu. Pierwsze prace wykopaliskowe rozpoczęto w 1902 r. W pobliżu zespołu piramid w 1932 r. w grobowcu (nr 7) odkryto największy skarb spośród znalezionych w Mezoameryce – około 500. darów grobowych ze złota, srebra, jadeitu.

Niestety nie mogę nadal przyzwyczaić się do meksykańskiego jedzenia. Nie smakuje mi, … bo nie ma smaku. Jem w przydrożnych jadłodajniach, może dlatego. Dzisiaj za obiad (tj. za 2 obiady), bez napojów zapłaciliśmy 70 peso/13,60 zł. Kiedy jadłem, podszedł do mnie bezdomny, nic nie mówił, pochylił się nad moim talerzem i wpatrywał się w to, co na nim było, po chwili odszedł. Tylko raz jadłem kurczaka w mole (sosie z gorzkiej czekolady). Nigdy więcej!
Andrzej Malinowski, cdn.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5