Olecko: Chcą edukować poprzez pracę

2021-10-08 11:30:00(ost. akt: 2021-10-08 11:12:19)

Autor zdjęcia: Zbigniew Malinowski

Szkoły podstawowe otrzymały propozycję objęcia patronatem wybranego przez siebie terenu zielonego w Olecku. Pomysł został skrytykowany przez niektórych radnych, ale też i rodziców uczniów. Zastępca burmistrza Sylwia Wieloch zapewnia, że nie chodzi o wyręczanie spółki TBS, ale o edukację.
Olecki ratusz zaproponował szkołom objęcie patronatem dowolnie wybranego terenu zielonego z kilkunastu wskazanych (m.in.: park dworcowy, cmentarz ewangelicki, amfiteatr, targowisko, zieleń w obrębie Placu Wolności, w tym park i plac zabaw, park sportu i rekreacji przy stadionie, teren zieleni wokół urzędu miejskiego oraz przy ul. Letniej i Al. 450-lecia).

Propozycja nie spotkała się ze zrozumieniem części rodziców, ale też i nauczycieli.

Miałam telefony od rodziców, niektóre pełne oburzenia, ponieważ rodzice nie zgadzają się na to, żeby ich dzieci pracowały tak jak czasami bezrobotni pracują na terenach zielonychmówiła na sesji przewodnicząca rady miejskiej Alicja Stefanowska. — Poza tym pytali czy dzieci mają wykonywać obowiązki firmy, która wygrała przetarg na utrzymanie terenów zielonych? W jakich godzinach miałoby to się odbywać, bo po lekcjach prawdopodobnie nikt by nie przyszedł?

Burmistrz Karol Sobczak przyznał, że szkoły otrzymały propozycję, która w pewnym sensie nawiązuje do słusznie minionych czasów PRL i do tzw. czynów społecznych.

— Wiem, że dzisiaj czasy są konsumpcyjne, a czas społeczników i czynów społecznych już minął — uważa burmistrz Karol Sobczak. — Natomiast twierdzę, że żadnemu dziecku z tej racji, że pograbi liście nic się nie stanie, a tylko to dobrze wpłynie na jego charakter. Jeżeli jednak rodzice nie wyrażą na to zgody, to nikt dziecka do tego nie zmusi. Nie ma sprawy, wystarczy tylko przekazać dyrektorowi informację, że rodzice sobie tego nie życzą i nikt na pewno tych dzieci nie będzie zmuszał, bo to ma być oparte na dobrej woli, ale ja akurat uważam, że to ma dobry wpływ na charakter i wychowanie dziecka.

Wyjaśnienia burmistrza nie przekonały radnej Anny Kaczor, która jest nauczycielką w Szkole Podstawowej nr 2 w Olecku.
— W naszej szkole pani dyrektor poprosiła samorząd uczniowski, aby zajął się tą sprawą – wyjaśnia radna Kaczor. — Już miałam spotkanie samorządu i dzieci popatrzyły wielkimi oczami i pytały kiedy to miałyby robić, bo kończą zajęcia po 9-10 lekcjach. Pan burmistrz powiedział, że miałoby się to odbywać na godzinie wychowawczej, ale to chyba nie jest do końca przemyślane. Po za tym bez zgody rodziców nie wolno mi wyjść poza teren szkoły, a na miejsca wskazane do objęcia patronatem trzeba iść 3 czy 5 minut. Po drugie kto zagwarantuje sprzęt? Nauczyciele nie powiedzą tego dyrektorowi, tak samo jak ja nie chciałabym być potraktowana jako leniwy nauczyciel, ale wbrew pozorom to nie jest takie łatwe do zorganizowania. Rozmawiałam też z kilkoma rodzicami, którzy uznali to za żart. Osobiście jestem za tym, żeby dzieci pracowały, bo praca uszlachetnia, ale jeżeli dzieci miałyby to robić, to trzeba by się nad tym bardziej zastanowić i musiałaby to być inna forma, bo czyn społeczny źle się kojarzy.

Celem jest edukacja


O głos poprosiła zastępca burmistrza Sylwia Wieloch i podkreśliła, że cała sytuacja została wypaczona i to nawet bardzo.
— Pomysł zrodził się z tego, że zauważmy, iż nie ma miesiąca w którym nie dyskutujemy na temat dewastacji i o porządku na terenach publicznych— podkreśla Sylwia Wieloch. — Szukaliśmy sposobu jak dotrzeć do ludzi, do mieszkańców, żeby spowodować, aby sami sobie nie niszczyli terenów, które są przygotowywane dla nich. Doszliśmy do wniosku, że edukacja to jest jedyny sposób, a tak naprawdę zaczynamy od samego początku, czyli od dzieci. Mamy wiele przykładów na to, że one są doskonałym nośnikiem także wobec dorosłych. Stwierdziliśmy więc, że dobrym momentem byłoby to, żeby zaangażować dzieci i pokazać im jak organizujemy tereny zielone, jak je przygotowujemy. Absolutnie nikt nie rozmawiał o tym, że dzieci tam mają spędzać nie wiadomo ile godzin, dbać o te tereny cały czas oraz, że to na nich spadnie odpowiedzialność jak te tereny wyglądają.

Obrazek w tresci

Sylwia Wieloch dodała, że propozycja miała być swego rodzaju transakcją wiązaną na zasadzie lekcji przyrody i lekcji wychowawczej.
— Zostawiliśmy totalną dowolność dyrektorom i nauczycielom, w zależności od tego jaką koncepcję sobie opracują — dodaje zastępca burmistrza. — Dla przykładu podam, że właśnie SP nr 2 zadeklarowała wielką chęć organizacji lekcji przyrodniczej, która będzie polegała na tym, że trzecioklasiści przyjdą i zasadzą łąkę krokusową, bo mamy 1000 krokusów do zasadzenia. Mogliśmy to zrobić sami, ale nie o to nam chodzi. Chodzi o to, żeby przyszły dzieci, będą miały wykopane większość dołeczków i pod okiem pani, która się na tym zna, zasadzą te cebulki. Ona im wytłumaczy jak i po co to się robi, co dają te kwiaty. Zasadzą je i dostaną swoją tabliczkę, że to właśnie dzieci z SP nr 2 zasadziły tę łąkę. Co jest w tym złego i niewłaściwego? Uważam, że to jest tylko kwestia podejścia i organizacji. Absolutnie nie było celem wykorzystywanie dzieci, przerzucanie na szkołę obowiązku pielęgnacji, sprzątania czy utrzymania trawników. Chcemy dzieci nauczyć jak dbać o rośliny i dlaczego warto dbać o porządek, bo to jest normalne, że jeżeli ktoś się napracuje przy utrzymaniu porządku na kawałku trawnika, to później troszeczkę inaczej będzie podchodził do sprawy. Tylko to mieliśmy na celu.


Nieprzemyślany pomysł


Wyjaśnienia najwyraźniej przekonały radną Kaczor, która ostatecznie przyznała, że samo pomysł jest bardzo dobry, ale trzeba go doprecyzować, aby uniknąć nieporozumień. Zastrzeżenia nadal miała jedna z matek dziecka, które uczy się w SP 2.

— Jestem jak najbardziej za edukacją ekologiczną, za nauką dzieci pielęgnacji roślin, bo jestem zwolennikiem bioróżnorodności, ale uważam, że pomysł, który proponuje pani Wieloch jest nie do końca przemyślany — twierdzi kobieta. — Jeśli spółce TBS brakuje pracowników, to cedowanie tych obowiązków na dzieci, na szkoły, jest moim zdaniem niezrozumiałe. Dzieci powinny pielęgnować zieleń, powinny się tym zajmować, ale pielęgnować i zakładać ogrody przyszkolne, tam gdzie jest bezpiecznie, a nie tereny ogólnodostępne, publiczne, położone w różnych miejscach.

Również radna Janina Anuszkiewicz zasugerowała, że spółce gminnej TBS brakuje ludzi do pracy i stąd pomysł wykorzystania dzieci do pielęgnowania terenów zielonych. Z kolei radna Renata Maciąg przypomniała akcję ratowania kasztanowców, w którą przed laty skutecznie włączyły się szkoły i dzięki temu uratowano wiele drzew.
— Jeśli teraz uczniowie zgrabią trochę liści, to na pewno nic im się nie stanie — [b]zapewnia radna Maciąg
. — na pewno nikt im nie każe – ja to tak rozumiem - robić Bóg wie czego. To można zorganizować.

Chcę, żeby to jeszcze raz dobitnie wybrzmiało – nikt nie przerzuca obowiązku utrzymania terenów zielonych na szkoły, na dzieci i kogokolwiek z mieszkańców. To ma tylko i wyłącznie na celu edukację zapewniła zastępca burmistrza Sylwia Wieloch.



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. olecczanin #3077231 8 paź 2021 20:02

    Przypomnę pani wiceburmistrz, że od edukacji to jest to pierwsze szkoła czyli nauczyciele, dyrektorzy, uczniowie i rodzice. Szczególnie rodzice odpowiadają za wyrażenie zgody na taką propozycję "edukacji", jaką wymyślono w urzędzie. Ktoś pytał rodziców o zdanie? Dobra rada: wystarczy najpierw pomyśleć, potem zapytać fachowców i wtedy dopiero wychodzić z inicjatywą. A tak to teraz łapka w nocnik i raczkiem, raczkiem do tyłu.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-16) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5