Mazurska Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza zawsze gotowa do akcji

2022-10-13 16:00:00(ost. akt: 2022-10-13 16:36:35)

Autor zdjęcia: Archiwum MGRP

Od półtora roku niosą pomoc przy wielu akcjach poszukiwawczo-ratowniczych, a wszystko finansują z prywatnych środków oraz darowizn od sponsorów. O działaniach Mazurskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej mówią: Konrad Lasota, Maciej Zalewski i Kacper Domolewski.
Skąd pomysł na utworzenie stowarzyszenia?
— Pomysł zaczął kiełkować w okolicy 2015 roku, ale nie było jak oficjalnie zacząć. Dopiero 5 lat później pandemia pozwoliła na wygospodarowanie czasu i rozpoczęcie inicjatywy. Stowarzyszenie powstało w marcu 2021 roku. Na tamten moment w okolicy nie było zbyt wiele specjalizujących się w poszukiwaniach i ratownictwie grup. Na szczęście zmienia się to i jest co raz więcej chętnych. Drugim powodem oczywiście było to, że chcieliśmy nieść pomoc innym, a przy tym rozwijać się. Aktualnie w stowarzyszeniu działa siedemnaścioro wolontariuszy.

Jakie rodzaje pomocy wchodzą w zakres waszej działalności? Jaki jest obszar działania stowarzyszenia?
— Głównie bierzemy udział w akcjach poszukiwawczo-ratowniczych, zimą podczas śnieżyc pomagaliśmy ludziom na drogach – były takie trzy dni ubiegłej zimy, gdzie od rana do nocy odkopywaliśmy samochody z zasp, wydostawaliśmy z rowów. Zorganizowaliśmy też akcję pomocy bezdomnym, żeby w tym szczególnie mroźnym okresie ich trochę wesprzeć, dowoziliśmy herbatę, posiłki, odzież ze zbiórki charytatywnej. Jeśli chodzi o teren działania, przy akcjach poszukiwawczo-ratowniczych pokrywamy całe województwo warmińsko-mazurskie i podlaskie. Zdarzały się wyjazdy z dyspozycji Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie, gdzie wspomagaliśmy służby przy akcjach poszukiwawczo-ratowniczych w miejscach oddalonych nawet o 230 kilometrów od Olecka. Pomagamy o każdej porze dnia i nocy. W tym roku podjęliśmy 49 akcji, większość z nich związana była z poszukiwaniem osób zaginionych. Zdarza się też tak, że przy jednym zdarzeniu operujemy kilka dni.

Obrazek w tresci

Jak wyglądają u was przygotowania do akcji ratunkowych?
— W naszej Grupie mamy ustalone dyżury. Sprzęt i my jesteśmy w całodobowej gotowości. Dostajemy dyspozycję od Policji lub Straży Pożarnej i zbieramy się bez zwłoki. Jeżeli jesteśmy w siedzibie stowarzyszenia, potrafimy wyjechać w kilka minut. Jest samochód, sprzęt, ubrania na przebranie. Co ważne – puszczamy sygnał w programie E-remiza, czyli systemie alarmowania ratowników, na jego bazie działają OSP. Każdy z wolontariuszy otrzymuje powiadomienie na telefon i określa czy weźmie udział w akcji. Ci, którzy zadeklarują udział, kierują się na miejsce zbiórki. Wtedy dokonujemy odprawy, a podczas dojazdu na miejsce zapoznajemy się m.in. ze szczegółami akcji oraz topografią terenu.

A więc jaki sprzęt zawsze macie przy sobie i jak wykorzystujecie go przy poszukiwaniach?
— Głównie posługujemy się dronami. Jest to niezawodny i bardzo przydatny sprzęt, szczególnie do przeszukiwania rozległych albo trudno dostępnych obszarów. Takie urządzenie może przeszukać określony teren w 10 minut, co kilkunastoosobowej grupie ludzi zajęłoby godzinę. Mamy jednego drona z kamerą termowizyjną w najwyższej dostępnej rozdzielczości 640/512px, matryca w kamerze wizyjnej ma 48 mpx, przy tym trzydziestodwukrotne przybliżenie, a na trzech bateriach może latać przez 1,5 godziny. Drugi dron ma klasyczną kamerę o bardzo wysokiej rozdzielczości. Jesteśmy w stanie pracować z powietrza łącznie 3 godziny. Zawsze zabieramy ze sobą ładowarki, żeby naprzemiennie wymieniać baterie i wydłużać czas działania dronów. Posiadamy także zestaw ratownictwa PSP R-1 do kwalifikowanej pierwszej pomocy, systemy łączności, czyli radiostacje wewnętrzne. Przy pracy poszukiwawczej wspomagamy się oprogramowaniami Siron lub Basecamp, w których wyznaczane są sektory do zweryfikowania. Dzięki nim widzimy w czasie rzeczywistym gdzie i jaki ratownik się znajduje, bo każdy z nich także posiada ją na swoim telefonie. Poszukiwania to nie tylko latanie dronami, to również żmudne przetrząsanie przez wszystkich zaangażowanych lasów, zarośli, cieków wodnych i pustostanów. Najczęściej odbywa się to m.in. przez “szybkie trójki poszukiwawcze i polega na tym, że zespół trzech ratowników odpowiedzialny jest za jeden z sektorów, który wyznaczany jest we wcześniej wspomnianej aplikacji i bardzo dokładnie go przeszukuje. Ściśle współpracujemy z Grupą Poszukiwawczo-Ratowniczą Anikar Mazury z Ełku, która dysponuje również wyszkolonymi psami ratowniczymi. Oczywiście bardzo ważny jest samochód, którym możemy praktycznie wszędzie dojechać. Nasze auto, mimo swojego wieku, daje sobie radę w każdym terenie, dodatkowo jest odpowiednio oznakowane oraz posiada ważne pozwolenie na uprzywilejowanie w ruchu drogowym. Sam sprzęt zajmuje większość miejsca w samochodzie, osobowo ledwo mieścimy się w trójkę. Reszta wolontariuszy i ratowników dojeżdża na akcję swoimi prywatnymi autami. . Wszystkie rzeczy, które posiadamy są po prostu niezbędne przy takiej pracy. Zakupiliśmy je z naszych prywatnych funduszy oraz darowizn sponsorów, nie otrzymujemy środków z budżetu państwa. Chcielibyśmy ruszyć z tym wszystkim jeszcze dalej, dlatego w ostatnim czasie rozważamy różne zbiórki środków, między innymi na dodatkowy sprzęt ratowniczy taki jak defibrylatory AED, radiostacje i oczywiście busa, który mógłby znacznie pomóc nam w trakcie akcji jako mobilne centrum koordynacji poszukiwań i ratownictwa, a przede wszystkim transport dla ratowników i wolontariuszy.

Obrazek w tresci


— Czy był taki moment, w którym wydawało wam się, że nie podołacie, że jakaś akcja jest fizycznie ponad wasze możliwości?

Nie. Z ratownictwem jest tak, że jak trzeba pomóc, to nie ma zmiłuj. Czujesz, że musisz zrobić wszystko, co w twojej mocy i zawsze robimy wszystko, co w naszej mocy. Jesteśmy dla ludzi. Oczywiście zdarzały się dyspozycje cięższe fizycznie, na przykład poszukiwania w dwóch miejscach jednocześnie. Cały dzień działaliśmy w powiecie suwalskim, a w trakcie tej akcji dostaliśmy zgłoszenie o zaginięciu w powiecie oleckim. Wtedy pracowaliśmy nad dwoma zaginięciami kilka dni, dosłownie od rana do nocy. Było to bardzo trudne fizycznie, szczególnie dlatego, że przez cały czas trzeba zachować skupienie. Zdarza się, że pracę utrudnia nam pogoda, ulewy czy przykładowo śnieżyce zimą, ale na takie warunki zawsze jesteśmy przygotowani.

— Na waszej stronie widnieje informacja, że rekrutujecie pełnoletnich pasjonatów ratownictwa. Czy przyjmujecie chętnych wolontariuszy także bez kwalifikacji?

— Oczywiście, jesteśmy otwarci na każdego chętnego. Są u nas strażnicy graniczni, lekarz, policjanci, strażacy z OSP, ale są też tacy, którzy wcześniej nie mieli zbyt wiele wspólnego z ratownictwem. Mimo tego są, szkolą się, rozwijają umiejętności, jeżdżą i pomagają razem z nami. W tym właśnie jest siła. Działamy w pełnym wolontariacie. Wszystkich chętnych do wstąpienia w nasze szeregi zapraszamy do kontaktu przez profil MGPR na Facebooku – facebook.com/mazurskagpr.

Milena Kasprzyk

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5